Cart

sobota, 26 marzec 2011

Inwentaryzacja schronu "LS-Deckungsgraben No.42 ".

Siedzibą władz okupacyjnych Generalnego Gubernatorstwa, na mocy rozporządzenia Hansa Franka z dnia 26 października 1939 roku, został Kraków, językiem urzędowym stał się język niemiecki. W Krakowie mieście wówczas 200 tysięcznym stacjonowały siły okupacyjne w liczbie 50 tys. uzbrojonych Niemców oraz ukraińskich policjantów. Władze okupacyjne przeznaczyły bardziej reprezentacyjne część Krakowa na tereny dla osadnictwa niemieckiego. W tym celu wysiedlano ludność polską z ich domów, leżących na zachód od Alei Trzech Wieszczów by zrobić miejsce dla przybywających Niemców. Na terenie miasta powstały wydzielone niemieckie dzielnice w tym zbudowana od podstaw, zamieszkała przez urzędników Generalnego Gubernatorstwa i oficerów w rejonie ul. Królewskiej – wówczas Reichstrasse.

Wraz z przebiegiem działań wojennych zaistniała potrzeba budowy schronów przeciwlotniczych. Planowano wznieść ponad pięćdziesiąt obiektów typu Luftschutzdeckungsgraben. Miały one służyć za tymczasowe schronienia dla osób, które w czasie nalotu znalazły się w miejscach publicznych. Schrony miały powstać głównie w parkach i na skwerach. Nieliczne zachowały się do dnia dzisiejszego. Jednym z nich jest Luftschutzdeckugsgraben usytuowany w pasie zieleni pomiędzy jezdniami al. Zygmunta Krasińskiego, na wysokości siedziby Polskiego Wydawnictwa Muzycznego i Izby Celnej. Według archiwalnej dokumentacji niemieckiej był to schron nr 42, a jego lokalizację określono jako Aussenring, Heinrich-Fink-Gasse - Aleje, ul. Wygoda. Schron, na zlecenie niemieckich władz okupacyjnych wybudowała w 1944 r. firma inżynierów Adalberta Pogany'ego i Stefana Żeleńskiego. 

Obecnie terenem, na którym położony jest schron zarządza Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który na wniosek Stowarzyszenia „Rawelin” wydał zgodę na jednorazowe wejście w celu inwentaryzacji obiektu. Termin akcji ustaliliśmy na sobotę 26 marca. Już o godzinie 9 rano pierwsi członkowie Stowarzyszenia pojawili się przy schronie. Pojawili się także dziennikarze zainteresowani naszą akcją, ciekawi co też kryje się pod trawnikiem pomiędzy najbardziej ruchliwymi ulicami w Krakowie. Prace rozpoczęliśmy od ściągnięcia darni w miejscu, gdzie powinno znajdować się wejście do schronu. W latach 60 wejścia do schronów zabezpieczano betonowymi płytami, a następnie zasypywano je ziemią. Tym razem okazało się, że betonowe płyty są dużo większe i cięższe niż zwykle. W tym momencie pojawiły się wątpliwości, czy zdołamy dostać się do środka. Nie daliśmy za wygraną... centymetr po centymetrze łopatami i kilofami zdołaliśmy przesunąć płytę na bok. Ukazały się schody prowadzące do wnętrza schronu, zawalone błotem i starymi pękniętymi płytami zwykle stosowanymi przy zabezpieczeniu wejść. Z tego możemy wnioskować, że przy remoncie jezdni jakiś ciężki pojazd najechał na płyty i je załamał. Zapadlisko przykryto dużymi płytami, które po latach przyszło nam odsuwać. Pierwszy przez szczelinę do schronu dostał się Lipton, a potem po kolei sprawnie weszliśmy do środka, ciekawi jak wygląda schron. Po wstępnych oględzinach okazało się, ze jest w doskonałym stanie, suchy i czysty. Byliśmy zaskoczeni konstrukcja korytarza, który jest wielokrotnie załamany. W Krakowie z takim typem schronu jeszcze nie spotkaliśmy się. Wśród zgiełku pytań dziennikarzy przystąpiliśmy do akcji pomiarowej, która zakończyła się sukcesem - wykonaliśmy dokumentacje rysunkową i fotograficzną. O godzinie 13 było już po wszystkim... ciężkie, betonowe płyty zostały zasunięte, a schron zamknięty być może na kolejne 50 lat.

Luftschutzdeckungsgraben Nr 42 jest ukryciem zaprojektowanym zgodnie z niemieckimi wytycznymi dotyczącymi takich obiektów. Został zbudowany w 1944 roku techniką odlewania betonu w drewnianym szalunku na planie dwóch połączonych liter „S”, przekrój poprzeczny schronu jest w formie odwróconej litery „U”. Do schronu prowadziły dwa wejścia ze schodami i pochylniami przeznaczonymi dla wózków. Obiekt składa się z korytarza wielokrotnie załamanego o długości ok.90m, wysokości 2 m i szerokości 1,40 m, grubość warstwy betonu w części stropowej wynosi ok.30 cm. Po obu stronach korytarza, wzdłuż ścian umieszczano drewniane ławki. W centralnej części znajdują się dwa małe pomieszczenia, w których znajdowały się toalety wyposażone w metalowe kubły i wyjścia ewakuacyjne w formie pionowego szybu zamykanego klapą. Schron nie posiadał żadnych instalacji, prócz kominów wentylacyjnych i odwodnienia podłączonego do miejskiej sieci kanalizacyjnej. Wnętrze obiektu oświetlano lampami naftowymi, zawieszonymi na hakach zaznaczonych na ścianie wymalowanym białą farba kołem. W podobny sposób oznaczano otwory wentylacji grawitacyjnej.


(Gazeta Krakowska 28.03.2011)

Gazeta Krakowska: Jakie tajemnice skrywa schron pod Alejami. Kierowcy przejeżdżający w sobotę al. Krasińskiego przecierali oczy ze zdumienia: oto grupa ludzi wchodzi i wychodzi z wyrwy, którą chwilę wcześniej wykopano w pasie zieleni między pasami ruchu. Okazało się, że historycy ze Stowarzyszenia "Rawelin" pod dziurą w trawniku badali zamknięty przez ostatnie półwiecze schron przeciwlotniczy, wybudowany w 1944 roku przez Niemców. - Czy nam się uda i co dokładnie będzie w środku: nie wiadomo - zastrzegał prezes stowarzyszenia Dariusz Krzyształowski. Że schron istnieje, wiadomo z dokumentacji. Ale w środku nikogo nie było od lat 60.

Reporterka "Krakowskiej" zjawia się na miejscu o godz. 9. Wita mnie kilku mężczyzn z łopatami w rękach. Trochę mi głupio, bo mam na sobie nową kurtkę i eleganckie buty. A oni ubrani jak do kopalni. I jeszcze mówią, że łatwo nie będzie! - A to jedyna szansa eksploracji miejsca - ciągną. Terenem zarządza Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, a zgodę na wejście wydał jednorazową, bo środek Alej Trzech Wieszczów to nie miejsce na podziemną turystykę. - Jesteśmy tu więc jedynie po to, aby zmierzyć i sfotografować, co jest w środku. A potem zostawić to w spokoju - tłumaczą historycy. Kopią dzielnie i kopią, aż pojawia się wielka betonowa pokrywa. - Nie spodziewaliśmy się, że taka duża będzie - kwitują. Mają wątpliwości, czy uda się im ją otworzyć. Tych wątpliwości, patrząc na monstrualnej wielkości kawał grubego betonu, trudno nie podzielać. A jednak udało się. Możemy schodzić w dół. Tyle, że schody do schronu zostały przysypane ziemią. Trzeba zatem pożegnać się z wygodą i zejść, wciskając buty w błoto. Panowie robią to dość sprawnie, choć sposób to ani elegancki, ani bezpieczny. Sama, zerkając na swoje buty, waham się chwilę. Ale zaciskam zęby i zanurzam się w błotnistej mazi.

Było warto. W środku sieć podziemnych korytarzy. Ciemno tu i zimno. Ale imponująco. - Jakie te korytarze długie! - wzdycham, nie mogąc nadziwić się, że tuż obok Jubilata mamy podziemne miasteczko. Sami eksploratorzy też są zaskoczeni. - Spodziewaliśmy się zupełnie innego układu - dziwi się Krzyształowski. Wraz z resztą ekipy ogląda, mierzy, fotografuje. Muszą sporządzić dokumentację, aby to miejsce nie zostało zapomniane. Bo kiedy zamkną płytę, po podziemnych korytarzach nieprędko ktoś przejdzie. (Maria Mazurek)


(Radio Kraków 28.03.2011)

 Radio Kraków: To był ostatni poniemiecki schron w Krakowie, w którym od kilkudziesięciu lat nie stanęła ludzka stopa. Był, bo w sobotę miłośnicy historii z małopolskiego stowarzyszenia "Rawelin", zeszli do budowli, położonej pod trawnikiem na Alei Zygmunta Krasińskiego. Schron powstał w 1944-ym roku, według archiwalnych dokumentów ma numer 42. W latach 60-tych, podobnie jak większość tego typu budowli w Krakowie, został zasypany, obłożony warstwą ziemi, obsiany trawą i stał się częścią pasa zieleni między ruchliwymi jezdniami.

W Krakowie takich schronów jest dużo. Zwłaszcza w Krowodrzy, gdzie w czasie II wojny światowej rządzący miastem Niemcy zaczęli budować dla siebie dzielnicę mieszkaniową. Niektóre schrony można zwiedzać podczas Nocy Muzeów - właśnie za sprawą Stowarzyszenia Rawelin. A akcję otwierania schronu śledziła Daniela Motak.


                                                                                                                                                    (Dziennik Polski 28.03.2011)

 

Dziennik Polski: Odkryli niezwykły schron pod Alejami. Dostać się do niego wcale nie było łatwo. Po zdjęciu warstwy ziemi zapaleńcy ze stowarzyszenia "Rawelin" zobaczyli dużą betonową płytę zakrywającą wejście do schronu. - W innych schronach była dwa razy mniejsza. Chyba nie da się jej odsunąć bez ciężkiego sprzętu - niepokoił się Dariusz Krzyształowski, szef Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Rawelin".

Do odsuwania płyty zabrało się osiem osób. Przynieśli łopaty i kilofy. W końcu, centymetr po centymetrze udało się przesunąć betonową pokrywę na bok. Przy wejściu do schronu leżały kawałki mniejszej płyty wymieszanej z ziemią. - Pewne stara uległa zniszczeniu i dlatego została przykryta drugą, dużo większą - przypuszczał szef "Rawelinu". Szybko odgruzowali wejście i z latarkami, aparatami fotograficznymi weszli do ciemnego korytarza. - To niezwykły schron - stwierdził Dariusz Krzyształowski. Zazwyczaj tego typu budowle zbudowane są z korytarza w kształcie litery Z. Schron znajdujący się pod zielonym pasem w al. Krasińskiego ma korytarze wiele razy załamane, jest w kształcie węża. Taki podział na kilka odcinków zwiększał prawdopodobieństwo przeżycia ludzi: jeśli odłamek wpadłby do jednego korytarza to była szansa, aby uratowali się ukrywający w innym. Schron pod alejami ma także specjalny wjazd przeznaczony dla matek z wózkami i inwalidów. - Schron jest świetnie zachowany, zachowały się malowane przez Niemców białą farbą oznaczenia, gdzie znajdują się otwory wentylacyjne - mówił Dariusz Krzyształowski. Podziemny korytarz ma dwa wyjścia ewakuacyjne, miejsca na dwie toalety. Jego długość to ok. 60 metrów, a wysokość 2 m. Ławek w środku już nie ma, nie zachowały się. Do tego schronu nie schodził nikt od lat 60. - Z relacji świadków wiemy, że po wojnie było to miejsce, gdzie bawiły się dzieci, lumpy piły alkohol. Schrony traktowane były także jako śmietnik, dlatego można w nich znaleźć wiele rzeczy codziennego użytku - mówi Dariusz Krzyształowski. W odkrytej w sobotę budowli było jednak nadzwyczaj czysto. Nie było śmieci, ziemi, ani gruzu. Tylko butelki po szampanie i wódce wrzucone tu przez otwory wentylacyjne. Wybudowali go Niemcy w 1944 roku. Nosił numer 42. - To był schron dla ludzi, których nalot zastał w parku i na ulicy. Nie chronił przed uderzeniem bomby, tylko raczej przed podmuchem i gruzem z kamienic - mówi Dariusz Krzyształowski. Dla znawców tematu obecność schronu w tym miejscu zdradza metalowy słupek służący do wentylacji i dziwne ukształtowanie terenu. Na pasie zielonej trawy widoczny jest jakby pagórek. Schron nie został całkiem wbudowany w ziemię i trochę wystaje, dlatego został zamaskowany ziemią.

Działacze Stowarzyszenia "Rawelin" zrobili zdjęcia i pomierzyli korytarze. Potem schron został zmów zamknięty i zasypany ziemią. Prawdopodobnie nigdy nie zostanie udostępniony zwiedzającym, ponieważ znajduje się w pasie ruchu. Teraz zapaleńcy z "Rawelinu" opracują dokumentację, a informację o swoim odkryciu zamieszczą na swojej stronie internetowej. I już zaczynają myśleć o następnych schronach. W Krakowie według niemieckich planów miało być zbudowanych ok. 50 - 60 schronów, ostatecznie powstało kilkanaście. - Próbujemy odkrywać drobne tajemnice tego miasta i zachować je dla przyszłych pokoleń - mówi Dariusz Krzyształowski. (AM)


(Radio Kraków 26.03.2011)

 Radio Kraków: Nie było łatwo - ale się udało. Miłośnicy historii z małopolskiego stowarzyszenia "Rawelin" zeszli do poniemieckiego schronu przeciwlotniczego, położonego pod trawnikiem na Alei Zygmunta Krasińskiego w Krakowie.

Ostatni raz ludzie byli wewnątrz tej budowli blisko pięćdziesiąt lat temu. Schron powstał w 1944 roku, według archiwalnych dokumentów ma numer 42. W latach 60, podobnie jak większość tego typu budowli w Krakowie, schron został zasypany, obłożony warstwą ziemi, obsiany trawą i stał się częścią pasa zieleni między ruchliwymi jezdniami. Schron numer 42 przykryto też ciężkimi betonowymi płytami.

 


(Dziennik Polski 26.03.2011)

 

Dziennik Polski: Czy dojdzie do odkrycia niemieckiego schronu z czasów wojny? Grupa zapaleńców zamierza dziś dostać się do wnętrza poniemieckiego schronu w pasie między jezdniami al. Krasińskiego. To akcja członków Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Rawelin". Istnieje ono od 2004 r., skupia niespełna 30 osób, interesujących się militariami, fortyfikacjami, wojskowością. - Obok fortów w Krakowie ciekawe są schrony budowane przez Niemców w okresie okupacji. Wpadliśmy na pomysł, żeby je inwentaryzować, fotografować, oczyszczać oraz udostępniać zwiedzającym - mówi szef Stowarzyszenia, Dariusz Krzyształowski. Do zwiedzania jest zawsze bardzo wielu chętnych - ludzi przyciąga mrok i tajemnica podziemnych budowli.

W Krakowie według niemieckich planów miało być zbudowanych ok. 50 - 60 schronów, ostatecznie powstało kilkanaście. - Najwięcej w Krowodrzy, bo tu była dzielnica niemiecka. Schrony budowano dla niemieckich obywateli, żeby ich chronić - opowiada prezes "Rawelina". Inne schrony powstały np. przy dworcu w Płaszowie lub w ogrodach krakowskich kościołów. Budowano je pod terenami zielonymi, pasami zieleni, bo trawnik je maskował. - Były plany, by powstały pod Plantami - przypomina Dariusz Krzyształowski. Schrony podczas okupacji pozostawały otwarte, by można było w razie bombardowania wejść tam i przeczekać nalot. Korytarze wysokie na dwa metry, o długości 60 m, z miejscem na toaletę, ławeczkami przymocowanymi wzdłuż ścian - mogły pomieścić ok. 60 - 70 osób. Po wojnie nadal podziemne budowle stały otwarte, powoli zapełniając się śmieciami, wyrzucanym tam popiołem z pieców, ponadto stanowiły dogodne miejsce alkoholowych libacji. "Rawelin" od 2006 roku oczyścił już i okazjonalnie, przynajmniej dwa razy w roku (m.in. podczas Nocy Muzeów) udostępnia zwiedzającym cztery takie schrony przeciwlotnicze: w parku Krakowskim, przy placu Inwalidów, przy ul. Królewskiej i przy Lea.

Na dzisiaj miłośnicy historii z "Rawelina" zaplanowali akcję eksploracji (wejście, pomiary, zdjęcia) kolejnego schronu przeciwlotniczego - pod trawnikiem między jezdniami al. Krasińskiego, na wysokości siedziby Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Przyjdą z kilofami, łopatami, latarkami oraz aparatami fotograficznymi. - Teren jest w gestii Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, posiadamy od niego stosowne zezwolenie na jednorazowe wejście - zaznaczają. 
Mało kto wie o istnieniu takiego obiektu w tym miejscu - od pewnego czasu wiedzą jednak o nim członkowie stowarzyszenia. Znają też relacje świadków z lat 50. i 60., którzy tam się w dzieciństwie bawili, chowali w wówczas otwartym schronie. Na niemieckich planach schron w alejach ma nr 42, został zbudowany w 1944 roku. Budową zajmowała się firma polskich inżynierów. Z niemieckich zapisków wynika, że użyto do jego budowy wiele betonu i że jest porównywalny ze schronem z parku Krakowskiego (tamten ma 60 m długości). Jak inne schrony, ma kształt litery "z" (dwa długie korytarze biegnące równolegle, połączone korytarzem poprzecznym), dwa wejścia i jedno wyjście ewakuacyjne. Wejście - po schodach. Wejścia są przysłonięte trawnikiem, prawdopodobnie mają betonowe przykrycia. - Zobaczymy, czy da się wejść do środka. Nawet jeśli będzie możliwe tylko wczołganie się, postaramy się dostać do schronu. Pomierzymy go, zrobimy dokumentację fotograficzną - mówi Dariusz Krzyształowski. Wspomina, że wejścia do schronu w parku Krakowskim, który oczyszczał "Rawelin", były zasypane ziemią na kilka metrów, jednak dalsza część schronu okazała się wtedy dostępna. Jeżeli schron w alejach cały będzie zasypany ziemią - akcja zostanie zakończona. Miłośnicy schronów nie zamierzają starać się o umowę użyczenia ani udostępniać zwiedzającym tego akurat obiektu. - Znajduje się w pasie ruchu, byłby trudny do udostępniania - wyjaśnia szef "Rawelinu". (MM)

sobota, 26 marzec 2011