Cart

niedziela, 25 kwiecień 2010

Śladami Romana Polańskiego

25 maja 2010 roku w schronie przeciwlotniczym LS-Deckungsgraben nr8 na pl.Inwalidów gościliśmy francuską ekipę filmową, która realizuje film poświęcony reżyserowi Romanowi Polańskiemu. Będąc w Krakowie bardzo zależało im na zobaczeniu miejsca, w którym niespełna 14-letni Polański o mało nie stracił życia.

LS-Deckungsgraben nr8 jest zlokalizowany równolegle do dawnej ulicy Ruskiej, obecnie zachodnia część placu Inwalidów. Schron zbudowany został na terenie zielonym w roku 1944 przez krakowska firmę Mariana Plebańczyka. Wykonano go z prefabrykowanych elementów betonowych, ma długość około 60 metrów. Prowadzą do niego dwa wejścia - jedno u wylotu ulicy Pomorskiej, drugie niedaleko ulicy Lea. W środkowej jego części znajduje się wyjście ewakuacyjne, obecnie niedrożne.

Swoją przygodę związaną z tym miejscem opisał w swojej autobiografii Roman Polański. W 1949 roku został zwabiony do bunkra przez bandytę, recydywistę Romana Dziubę pod pozorem zamiaru sprzedaży roweru wyścigowego. Dziuba ogłuszył Polańskiego cegłą zawiniętą w gazetę, a następnie ograbił. Reżyser wspomina: Kilka dni później zgłosiłem się pod wskazany przez niego adres. Tam jednak nikt o Dziubie nie słyszał. Potem natknąłem się na niego przypadkiem na bazarze i zacząłem dopytywać się. o nasza ewentualną transakcję. Zapewniał mnie, że umowa stoi i wyznaczył mi spotkanie w następny czwartek na placu Wolności. Sprzedałem więc dwa koła i 30 czerwca, w przeddzień wakacji, czekałem na niego obok gmachu Urzędu Bezpieczeństwa. Towarzyszył mi Marian, któremu ta cała sprawa wydawała się wątpliwa. 
Dziuba spóźnił się. W ręku trzymał jakiś przedmiot zawinięty w gazetę. Odciągnął mnie na bok. 
— Kto to? — zapytał niezadowolony — Jak to, kto? Poznałeś go przecież. To kumpel. Dziubie nie podobało się, że Marian jest ze mną. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że rower jest kradziony. Zaczęło mnie nękać poczucie winy, ale było za późno na skrupuły: sprzedałem już koła. 
— Gdzie rower? — spytałem. 
— W bunkrze — odpowiedział. 
Znałem dobrze to miejsce, choć nigdy nie byłem w środku. W czasie wojny, w parku po drugiej stronie jezdni, Niemcy zbudowali bunkier, który służył jako schron przeciwlotniczy. Na zewnątrz widać było tylko porośnięte trawą wybrzuszenie, mniej więcej stumetrowej długości. Betonowe wejście często służyło przechodniom za toaletę. Panowała tam ciemność, wilgoć i smród. Nawet jeśli rower był kradziony, Dziuba chyba przesadzał w ostrożności. 
Zaczęło padać. Umundurowany strażnik i jakiś mężczyzna z rowerem stali u wylotu rampy; pogrążeni w rozmowie, nie zważali na niepogodę. Nie mogłem się doczekać, żeby dobić targu, ale Dziuba był niewzruszony. Osłonięci ścianą budynku, po drugiej stronie placu, czekaliśmy, aż odejdą. 
„Czekaj tutaj" zwrócił się Dziuba do Mariana, kiedy ruszyliśmy w stronę parku. Zaczęliśmy schodzić wzdłuż rampy. Dziuba szedł pierwszy, starannie omijając nieczystości. „Te świnie wszędzie by nasrały" - rzucił. Zwinął gazetę w trąbkę, zapalił ją i, trzymając nad głową jak pochodnię, ruszył przodem. Tunel wydawał się pusty. „Gdzie rower?' - powtórzyłem. 
Powiedział, że za zakrętem. Prowizoryczna pochodnia zamigotała i zgasła. Panowała niemal całkowita ciemność, jedynie z oddalonego otworu w suficie dochodziło nikłe światło. Szedłem po omacku, dotykając ręką ściany, Dziuba znalazł się teraz za mną. 
Poczułem straszliwy wstrząs, jakby mnie kopnął prąd — widać dotknąłem nie izolowanego przewodu. Zdałem sobie sprawę, że leżę na betonie i ktoś uderzył mnie w głowę. Myślałem, że napastnik zaczaił się w jakimś zakamarku. Ale nie było zakamarka. Wydało mi się, że Dziuba kuca nade mną i poznałem jego głos; pytał, gdzie mam pieniądze. Jego słowa przypływały i odpływały jak w źle nastawionym radiu. Skłamałem, że są u Mariana. 
Przewrócił mnie na bok i wyciągnął z kieszeni portfel. Zerwał mi z ręki zegarek — prezent od ojca, który hołubiłem jak skarb — i rzucił się do ucieczki. 
Dowlokłem się do otworu wentylacyjnego. Pod nim uzbierała się kupa ziemi. Wlazłem na nią i stając na palcach chwyciłem się krawędzi. Marian patrzył na mnie z góry osłupiały. 
— Jezus Maria! — wykrzyknął. — Ale cię załatwił! 
— Zabrał mi forsę — wymamrotałem. 
— Czekaj — rzucił Marian i pognał. 
Wywindowałem się na rękach przez otwór. Wciąż padało. Na koszuli miałem pełno krwi. Jakaś kobieta w brązowym płaszczu nieprzemakalnym podeszła do mnie, wydając ciche okrzyki przerażenia, niby kwilenie ptaka, ale rozzłościła się. kiedy odpychając ją poplamiłem jej płaszcz. 
Poczułem słony smak w ustach, krew spływała mi strużką po twarzy. Ale to było nieważne. myślałem tylko o jednym: jak wytłumaczę się przed ojcem z utraty zegarka? 
Kiedy zastanawiałem się nad tym, niedaleko zatrzymała się wielka śmieciarka. Na dachu, wraz z jednym ze śmieciarzy.siedział Marian. „Romek!" — krzyczał. machając ręką jak szalony. 
Stojący na stopniach samochodu mężczyzna wciągnął mnie do środka. Znalazłem się na siedzeniu obok Dziuby. 
Śmieciarka przejeżdżała akurat w chwili, gdy wyłaziłem z bunkra. Widząc Mariana, który kogoś ścigał, kierowca objechał park i odciął uciekinierowi drogę. Dziuba wpadł prosto na woz. Teraz, z miną człowieka, który nie skrzywdziłby muchy. usiłował wcisnąć mi z powrotem portfel i zegarek. Nie bierz tego. to pójdzie do depozytu - rzucił kierowca.

To zdarzenie Roman Polański przedstawił też w swoim pierwszym filmie krótkometrażowym -  etiudzie "Rower". Film został nakręcony w 1955 roku w Krakowie, dokładnie w tych samych miejscach gdzie rozegrała się dramatyczna scena, reżyser zdecydował się osobiście odegrać rolę napadniętego chłopaka. Niestety jego pierwsza studencka etiuda  nie doczekała premiery. Taśma pojechała do Moskwy z wysłanymi do zmontowania materiałami z Festiwalu Młodzieży i zaginęła.

Do końca nie jesteśmy pewni, czy miejscem tych dramatycznych wydarzeń był schron nr 8, czy też schron nr 7 w parku Krakowskim. Czy nasze wątpliwości dotyczące tego miejsca rozwieje kiedyś Roman Polański?


(Gazeta Krakowska 26.05.2010)

 

Gazeta Krakowska: W Krakowie Francuzi tropią Polańskiego. Jest rok 1948. Młody Roman Polański, zafascynowany kolarstwem, chce kupić rower. W tamtych czasach nie było to jednak łatwe. Poznaje niejakiego Dziubę, który twierdzi, że posiada odpowiedni bicykl. Polański umawia się z nim na transakcję przy ówczesnym placu Wolności, dziś placu Inwalidów. Razem schodzą do schronu. Wczoraj ekipa francuskiej telewizji zeszła do miejsca, gdzie 14-letni wówczas przyszły reżyser omal nie stracił życia, koniecznie chcąc zostać właścicielem roweru. Ta i podobne historie staną się kanwą 17-godzinnej serii filmów dokumentalnych poświęconych polskiemu twórcy. 

Roman na spotkanie idzie z kumplem Marianem. - Dziubie nie podobało się, że Marian jest ze mną. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że rower jest kradziony. Zaczęło mnie nękać poczucie winy - pisze Polański w swojej autobiografii, na podstawie której napisano scenariusz do filmu. Dziuba wabi Polańskiego do pobliskiego poniemieckiego schronu. Tłumaczy to środkami ostrożności. Marian zostaje na zewnątrz. Idą ciemnym korytarzem. Nagle Roman pada powalony ciosem w głowę. Dziuba uderza go kamieniem owiniętym w gazetę. - Przewrócił mnie na bok i wyciągnął z kieszeni portfel. Zerwał mi z ręki zegarek, prezent od ojca, który hołubiłem jak skarb - wspomina Polański. Dziuba rzuca się do ucieczki. Polański z trudem wygrzebuje się z tunelu wyjściem ewakuacyjnym. Jest cały we krwi. Nagle przed nim zatrzymuje się śmieciarka. Na jej dachu siedzi Marian, a obok kierowcy... złapany Dziuba. Złoczyńca trafił na milicję, a Polański do szpitala. Ku swojemu zdziwieniu dowie się później, że Dziuba zostanie powieszony. Okazał się on bowiem seryjnym mordercą, który na koncie miał już trzy ofiary! 

Wczoraj do schronu wpuścili Francuzów członkowie Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Rawelin". - W okolicy placu Inwalidów jest kilka poniemieckich schronów. Nie jesteśmy pewni, czy to ten, ale opis z biografii pasuje - mówi Dariusz Krzyształowski, prezes stowarzyszenia. - Ten posiada wyjście ewakuacyjne, z którego Polański mógł wyjść po usypanej ziemi. Blisko jest też była siedziba UB, wspomniana w opisie - dodaje Mariusz Bembenek. Sęk w tym, iż Polański w biografii pisze, że schron znajdował się w parku, a nie poza jego obrzeżami, pod placem. - Wiedzielibyśmy dokładnie, gdybyśmy mieli etiudę Polańskiego "Rower" - dodaje z uśmiechem Krzyształowski. Jedyna kopia tego dzieła jednak zaginęła. - To nie było tam - mówi Leopold Nowak, przyjaciel Polańskiego. - Ten schron znajduje się zaraz obok dawnego rzędu Bezpieczeństwa. Tam nie było wstępu! To było w innym schronie. Miłośnicy Historii z "Rawelinu" poinformowali Francuzów o swoich wątpliwościach, ale tym wysokie prawdopodobieństwo zdarzenia wystarczyło. Nagrali krótki materiał w tunelu. 

Francuzi tropią od kilku dni ślady reżysera. - Byliśmy już na ulicy Komorowskiego, gdzie rodzina Polańskich zatrzymała się po przyjeździe z Paryża. Również w Podgórzu, w okolicach getta. Pojawiamy się w miejscach, które naznaczyły Polańskiego - mówi Oscar Hedemann tłumacz francuskiej ekipy.(Piotr Rąpalski)

niedziela, 25 kwiecień 2010