Cart

sobota, 06 październik 2007

„Szlakiem Fortyfikacji" – I Piknik Forteczny Rudawa 2007

6 października 2007 roku Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii zorganizowało w podkrakowskiej miejscowości Rudawa I Piknik Forteczny. Ponad 60 lat temu Niemcy wybudowali tu betonowe schrony. Dwa z nich udało się odremontować i ocalić od zapomnienia. W czasie pikniku można było zwiedzać dwa niemieckie schrony typu Regelbau 668.

Schrony bierne piechoty typu Regelbau 668 przeznaczone były dla dziewięciu żołnierzy. Obiekt zbudowany na planie kwadratu o bokach 7,65 m składał się z dużego pomieszczenia piechoty o powierzchni ok. 13 m kw. oraz dwóch mniejszych, w których zamontowano drzwi pancerne: lekkie gazoszczelne oraz ciężkie dwu połówkowe o wadze 640 kilogramów. Załogę chroniły żelbetowe ściany i strop grubości 1,5 metra. Obiekty wchodziły w skład linii umocnień b-1, budowanej w drugiej połowie 1944 roku i przebiegającej południkowo przez obszar Polski - od Bałtyku aż do Karpat. Wyposażenie składało się z dziewięciu prycz, radiostacji, piecyka, stołu i krzeseł, ręcznego wentylatora wraz z pochłaniaczem, zestawu narzędzi oraz telefonu fortecznego. W sytuacji zaklinowania bądź uszkodzenia drzwi wejściowych załoga mogła skorzystać z wyjścia ewakuacyjnego, za którym znajdowała się studzienka z klamrami prowadząca na powierzchnię. Do schronu dobudowane zostało stanowisko typu Ringstand, przeznaczone do obserwacji lub prowadzenia ognia z karabinu maszynowego.

W pierwszym z obiektów - zlokalizowanym w Rudawie przy ul. Ks. kard. A. Dunajewskiego - zaplanowano wystawę zdjęć i dokumentów związanych z funkcjonowaniem schronu i jego wyposażeniem. W drugim, położonym w pobliskiej Młynce (przy trasie Kraków - Chrzanów), można było poznać działalność Stowarzyszenia i organizacji współpracujących. Przygotowano także  wystawę fotograficzną prezentującą schrony w trakcie prac renowacyjnych, które członkowie "Rawelinu" prowadzili od czerwca, przy wsparciu Urzędu Gminy Zabierzów. Na czas imprezy w schronach funkcjonowało oświetlenie elektryczne. Dodatkową atrakcją był członek grupy rekonstrukcji historycznej w umundurowaniu z epoki. Celem pikniku było zwrócenie uwagi na problem ochrony fortyfikacji nowożytnych i pokazanie, w jaki sposób adaptować podobne obiekty dla celów turystycznych. W imprezie uczestniczyło ok.200 osób.


(Dziennik Polski 13.10.2007r)

 

Dziennik Polski: Niedocenione świadectwo historii. Historycy zazwyczaj interesują się obiektami zabytkowymi, wiekowymi, o walorach artystycznych. Jakiś czas temu zaczęto jednak zajmować się także poaustriackimi budowlami fortecznymi - ale bunkry, pochodzące z czasów II wojny światowej, nie są w sferze zainteresowań liczniejszej rzeszy badaczy. Na szczęście to się zmienia. Najbardziej znanym w Polsce schronem z II wojny jest kwatera główna Adolfa Hitlera "Wilczy szaniec", zbudowana w latach 1940-44 w Gierłoży w pobliżu Kętrzyna. Po wojnie utworzono w jej ruinach muzeum, bardzo często odwiedzane przez turystów.

Podobne mini muzeum tydzień temu powstało w Rudawie, gdzie zachowały się niemieckie schrony z okresu II wojny światowej.  Dwoma - w Rudawie i Młynce - zajęło się Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii "Rawelin" w Krakowie, zrzeszające ponad 20 osób. Jego członkowie podjęli się bardzo żmudnej pracy: niemieckie bunkry są z reguły przysypane ziemią, porośnięte trawą i chaszczami; na dodatek wiele znajduje się na prywatnych posesjach. W Krakowie Stowarzyszenie opiekuje się kilkoma schronami przeciwlotniczymi, m.in. przy ul. Królewskiej, Lea, w parku Krakowskim i na pl. Inwalidów.

Duże doświadczenie w takiej działalności mają też działacze powstałego 10 lat temu Stowarzyszenia na rzecz Zabytków Fortyfikacji "Pro Fortalicium" w Piekarach Śląskich, którzy wyremontowali schrony bojowe w Dobieszowicach, Wyrwach-Gostyniu, Chorzowie i Piekarach Śląskich. Teraz odnawiają podobne obiekty w Rybniku i Rudzie Śląskiej. Na otwarcie schronów w Młynce i Rudawie przyjechała liczna grupa członków tej organizacji. Wiceprezes Piotr Trzeciak uważa, że wszyscy mężczyźni lubią się bawić w żołnierzy - a skoro już wyrośli z gry w małych żołnierzyków, to przyszła pora na poważniejsze zajęcie... Członkowie "Pro Fortalicium" zaprezentowali szeregowego żołnierza piechoty Wehrmachtu w kompletnym umundurowaniu. W rolę tę wcielił się Dawid Szydziak ze Zbrosławic koło Tarnowskich Gór. Wiele elementów umundurowania jest z konieczności replikami, bo albo nie udało się znaleźć oryginalnych, albo te, które zgromadzono, nie nadają się do użytku. Taki mundur nie jest tani: kosztuje ponad dwa tysiące zł; za samą bluzę trzeba zapłacić 450 zł. W śląskim stowarzyszeniu najpierw stworzono sekcję polską, zajmującą się umundurowaniem głownie z 1939 r., potem powołano niemiecką. - Różnica pomiędzy 1939 a 1944 rokiem była bardzo duża, praktycznie w każdym elemencie wyposażenia, kroju oraz kolorze munduru. Całkowicie zmieniło się też obuwie. Najpierw noszono wysokie saperki, potem pojawiły się niższe trzewiki z brezentowymi opinaczami - tłumaczy "żołnierz", fascynat wojennej historii, znawcy umundurowania i ekwipunku wszystkich rodzajów wojsk.

W rejonie Krakowa Niemcy zamierzali zbudować dla siebie 60 schronów przeciwlotniczych. Zdążyli stworzyć 24 takie miejsca. - Zamiast zmieniać pilotem kanały telewizora czy spędzać czas przed komputerem, wolimy odkrywać naszą historię - mówią zapaleńcy z "Rawelinu". Przy odkopywaniu i porządkowaniu schronów pracowali od czerwca. Łopatami, a także przy użyciu koparki, odkopywali schrony. - Nie było łatwo, ale warto było poświęcić ten czas - mówi wiceprezes Dariusz Kryształowski. Wraz z prezesem Dariuszem Pstusiem zapewnia, że choć chcieliby zrewitalizować wszystkie schrony, to nie jest to możliwe ze względu na brak pieniędzy. Odkrycie jednego obiektu kosztuje około 25 tys. zł. Cieszą się, że gmina wsparła ich 3 tysiącami, jednak bez uzyskania większej pomocy nie widzą możliwości odnowienia pozostałych obiektów. Będą starali się je dokładnie zinwentaryzować i ewentualnie wykorzystać niektóre elementy wyposażenia. W grę wchodzą budowle umiejscowione na terenie komunalnym - wstęp na prywatne posesje zależy od dobrej woli właścicieli. Bunkier w Rudawie nie było tak mocno zniszczony technicznie jak ten w Młynce (w pobliżu drogi krajowej), gdzie odkrywcy zastali wodę, sięgającą poziomu kilkudziesięciu centymetrów. W Rudawie odnowili ściany i dorobili nowe drzwi, bo oryginalne były mocno zardzewiałe. Otworzyli tam małe muzeum - będzie dostępne raz w miesiącu, w jeden weekendowy dzień od wiosny do jesieni. Eksponaty przechowują w swojej siedzibie: zgromadzili ich sporo, m.in. prycze, fragment taśmy amunicyjnej, apteczkę, maski przeciwgazowe. Prezes "Rawelinu" bardzo chwali lokalną społeczność. Od rozpoczęcia prac w żadnym schronie nikt nie poczynił żadnej szkody, nie było aktów wandalizmu. To dobrze rokuje na przyszłość: że młodzież uszanuje te miejsca, ze nie pojawią się w nich żadne graffiti. Młodzi mieszkańcy Rudawy, mieszkający w blokach, cieszą się z uporządkowania tego miejsca. Pamiętają, że królowało tam błoto, śmieci i kamienie. Niektórzy bawili się tam w wojnę. - Strugaliśmy z drzewa pistolety. Oczywiście, zawsze zwyciężali Polacy, a Niemców braliśmy do niewoli – wspomina Michał Całek. - Wchodzenie do schronu było aktem odwagi, nie każdy potrafił pokonać strach. Bohaterem był ten, kto wszedł głównym wejściem, a wyszedł ewakuacyjnym. Najpierw trzeba było się ze schronu przeczołgać przez niewielki otwór, a potem tunelem dostać do wyjścia o niewielkim przekroju i wydostać na powierzchnię po metalowych klamrach.

Obiekty wchodziły w skład linii umocnień budowanej przez Niemców w drugiej połowie 1944 r. W Polsce jest bardzo dużo podobnych. - Zazwyczaj są zasypane, zaśmiecone i właściwie niczyje. Nie są jednak nieznane nauce. Historycy i miłośnicy fortyfikacji dostrzegali je od dawna. O pozycji w Rudawie pisał już  zmarły cztery lata temu profesor Janusz Bogdanowski, badacz i znawca architektury militarnej w Polsce. Schrony zostały uwzględnione podczas akcji inwentaryzacji fortyfikacji polowych, prowadzonej w Małopolsce przez Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji. Jednak są to wciąż zabytki niedostrzegane w szerszej skali. Ba! Wielu ma wątpliwości, czy są to faktycznie zabytki, bo nie ma urzędowych form ich ochrony. Nie dostrzega ich wojewódzki konserwator zabytków, a jeśli już - to marginalnie. Dlatego wspaniale się dzieje, że Stowarzyszenie nimi się zajęło - mówi dyrektor Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków w Krakowie Andrzej Siwek. On nie ma wątpliwości, że schrony są zabytkami: mają metrykę, dokumentują wydarzenia historyczne, są świadectwem pewnego, zamkniętego etapu rozwoju sztuki fortyfikacyjnej, techniki i myśli inżynierskiej. Mają też znaczenie dla lokalnej społeczności i dla historii regionalnej, są dokumentami zdarzeń, które rozgrywały się w tym miejscu, dotykając poprzednich pokoleń mieszkańców Rudawy czy Młynki. Potwierdza to mieszkający obecnie w Chrzanowie Stanisław Zając, który przyjechał do rodzinnej wsi, aby zobaczyć schron. Gdy go budowano, miał cztery lata, ale dobrze pamięta, jak Niemcy nakazali ewakuację ludności cywilnej, bo miał przechodzić tędy front. - Mama piekła wtedy chleb, a Niemcy wyganiali nas z domu. Mama przedłużała opuszczanie domu, bo chciała, żeby chleb upiekł się dobrze. Owinęła go potem ręcznikami i udaliśmy się do naszej rodziny do Radwanowic. Po drodze byliśmy ostrzeliwani. Pamiętam, jak świstały nam nad głowami kule... Na drugi dzień wróciliśmy do Rudawy, do naszego domu, a raczej piwnicy, bo dom spalił się na początku wojny - wspomina pan Stanisław. - Wydobywanie z niepamięci takich obiektów przyczynia się również do poszerzania pojęcia "zabytek", utrwala przekonanie - popularne już w krajach Zachodu - że to atrakcyjne i ważne świadectwa historii, obiekty wymagające dostrzeżenia i troski konserwatorskiej. Można powiedzieć, że entuzjaści aktywność "Rawelinu" wyprzedzają aktywność służby konserwatorskiej i torują drogę nowej kategorii zabytków - dodaje dyrektor Siwek.(Ewa Tyrpa)

 

 


(Gazeta Krakowska 8.10.2007r)

 

Gazeta Krakowska: Tu czekali na wroga. Dwa schrony Regelbau 668 z 1944 r. zostały otwarte w sobotę w Rudawie i w Młynce. Dla pokazania atmosfery tamtych czasów pojawił się człowiek w stroju niemieckiego żołnierza. Hitlerowiec wszedł do ciasnego pomieszczenia, zdjął hełm, usiadł przy piecyku, otworzył niemiecka gazetę i zaczął czytać. Nagle rozległ się głuchy dźwięk. To telefon. Żołnierz wyjął słuchawkę z małej drewnianej skrzyneczki. – Ja, bitte – powiedział głośno. Wówczas starsze osoby spojrzały z przerażeniem, niektórzy cofnęli się o krok. Tylko dzieci z zainteresowaniem podeszły do stołu. Taką scenkę można było oglądać w jednym z odremontowanych schronów.

Poniemieckie obiekty z 1944r. odremontowało Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii „Rawelin”. Ostatnio podobne schrony prezentowali w Krakowie podczas Nocy Muzeów. Teraz przyszedł czas na kolejne. - Pracowaliśmy przy odrestaurowaniu tych schronów od czerwca – mówi Joanna Dolna ze Stowarzyszenia Rawelin. – To były prawdziwe roboty budowlane, ale najpierw musieliśmy wywieść śmieci, których były tu sterty, potem zdjąć warstwę ziemi, żeby zaizolować obiekty. Na koniec malowaliśmy wszystko. Prezes Rawelinu Dariusz Pstuś zaznacza, że przez kilka miesięcy pracowało tu 20 jego ludzi. Wyremontowali dwa schrony. Gdyby policzył prace i materiały jakie zużyto, koszt remontu jednego obiektu wyniósłby 25 tys.zł. Stowarzyszenie wsparła finansowo gmina Zabierzów – przeznaczając 3 tys.zł. - Tu w okolicy Rudawy i Młynki znajduje się 24 rożne obiekty z czasów wojny – szacuje Dariusz Krzyształowski, wiceprezes Rawelinu. – Niektóre to tylko stanowiska na karabin maszynowy – Ringstand, inne Panzerstellung 67 czyli miejsca, gdzie Niemcy montowali wieże od czołgów i ostrzeliwali pobliska drogę. Były tez punkty dla dział - Regelbau 701. Największe spośród tych ukrytych w ziemi budowli to schrony Regelbau 668. W tych pomieszczeniach o powierzchni 13 mkw. było miejsce dla dziewięciu żołnierzy. Spali na trzypiętrowych pryczach, mieli stolik, krzesła, piecyk do grzania się zimą, wentylator, telefon, radiostacje i zestaw narzędzi. – Niemcy mieli wszystko przemyślane – mówi Dariusz Pstuś, prezes Stowarzyszenia Rawelin. – Załogę chroniły drzwi pancerne. Jedne lekkie gazoszczelne, drugie ciężkie ważące 640 kg. Ściany i strop miały 1,5 metra grubości. Było tez zasypane piaskiem wyjście ewakuacyjne, no i oczywiście peryskop czyli urządzenie do obserwacji terenu. Schrony w Rudawie budowano od sierpnia 1944r. Późną jesienią wprowadzili się tu żołnierze. Mimo, że przygotowywali się do dłuższego pobytu, w styczniu 1945 roku obiekty musieli opuścić. Zdobyła je armia radziecka. – Wykopy robili Polacy, tutejsza ludność zmuszana do pracy, ale budową zajęli się już sami Niemcy – zaznaczają przedstawiciele Rawelinu.

Niektórzy mieszkańcy okolicznych miejscowości pytani o schrony nie mieli pojęcia o ich istnieniu. Inni dobrze je znają. – Tutaj przychodziliśmy w dzieciństwie. Biegaliśmy dookoła – mówią Katarzyna Kowalska i Ewa Ćwiklińska. – Dziś przyprowadziliśmy swoje dzieci, żeby zobaczyły jak to wyglądało za czasów wojny. – Widziałem tam naboje – oznajmił mały Patryk. – A ja żołnierza – szepce Weronika.

W ostatnich latach ktoś zrobił tu śmietnik. Woda stała w pancernych pomieszczeniach na wysokość pól metra. Rdza zniszczyła drzwi gazoszczelne. Wszystko było zasypane i zarośnięte trawą. Ale jeszcze kilka lat temu chłopcy bawili się tu w wojnę. Wczoraj przyszli i przypominali sobie jak strugali karabiny z drewna. Biegali wówczas po schronie. – Przychodziliśmy z tych bloków, które były tam za drogą. Kto odważniejszy wchodził głównym wejściem i wdrapywał się wyjściem ewakuacyjnym – mówili młodzi mieszkańcy Rudawy. - Teraz sobie tylko oglądamy, ale dreszcze przechodzą mi po plecach kiedy widzę żołnierza w niemieckim mundurze. Wyobrażam sobie, że tu kiedyś stacjonowali prawdziwi hitlerowcy i w każdej chwili mogli strzelać – mówi Teresa Kowalska. Przykre wspomnienia z czasów wojny ma tez Stanisław Zając, który przyjechał w sobotę z Chrzanowa, ale w dzieciństwie mieszkał niedaleko stąd. Wspominał jak uciekał z mamą i rodzeństwem do Radwanowic. Miał wówczas cztery lata. Opowiadał też, ze jego mama musiała gotować dla żołnierzy, a on z siostrą podchodzili do kuchni polowej z rondelkiem. Wówczas mama kradła chochla zupę i dawała głodnym dzieciom. – Pamiętam ten krupnik. Był ciepły i bardzo dobry – zadumał się pan Stanisław.

W sobotę miłośnicy historii zorganizowali w schronach piknik forteczny. Kilkadziesiąt osób chciało zobaczyć w jakich warunkach żołnierz hitlerowscy czekali na wroga.(Barbara Ciryt)


(Dziennik Polski 8.10.2007r)

Dziennik Polski: Schrony w Młynce i Rudawie. By nie zapominać o tragicznej historii. Dwa odkryte schrony w gminie Zabierzów - w Rudawie i Młynce można było zwiedzać w sobotę, w ramach I Pikniku Fortecznego.  Poniemieckie obiekty odkryło i uporządkowało Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii "Rawelin" w Krakowie. Prezes Dariusz Pstuś marzy, aby wszystkie schrony doprowadzone były do takiego stanu jak te, ale wie, że nie jest to możliwe ze względu na brak pieniędzy. Uporządkowanie jednego obiektu kosztuje około 25 tys. zł. Praktycznie wszystkie prace wykonali członkowie stowarzyszenia. Schrony były przysypane ziemią, zarośnięte i w fatalnym stanie, np. ten w Młynce zalany był wodą. Na ścianie przy wejściu na fotografiach udokumentowano prace miłośników historii w czasie renowacji schronów. Obok umieszczono zdjęcia takich obiektów w innych krajach, np. we Francji, gdzie stanowią one swoiste muzea. Na razie takie jednodniowe muzeum czynne było w Rudawie. Eksponaty zgromadzone w nim będą tu przywożone raz w miesiącu w okresie poza zimowym.

Z uporządkowania schronów cieszą się młodzi mieszkańcy Rudawy. - Pamiętam, jak kiedyś bawiliśmy się tu w dzieciństwie w wojnę. Oczywiście zawsze zwyciężali Polacy - wspomina Michał Całek. Jego młodsi koledzy, uczniowie i studenci: Tomasz Całek, Sebastian Ćwierz, Adam Miazga - nie spędzali tu czasu na zabawach, ale są zadowoleni, że schron został uporządkowany. Będą zachęcać swoich rówieśników do odwiedzania tego miejsca, by nie zapominać o tragicznej historii ich dziadków.

W tym rejonie są 24 takie schrony. Obiekty te wchodziły w skład linii umocnień, budowanej przez Niemców w drugiej połowie 1944r. Większość znajduje się na prywatnych posesjach. Na niektórych stoją domy i garaże. Są też pod blokami mieszkalnymi. Dwa uporządkowane są na komunalnych działkach i gmina na prace przy nich - w ramach konkursowego grantu - przekazała 3 tys. zł. - Będziemy wspierać takie działania, bo schrony są elementem ważnej dla Polski historii. Stanowią też atrakcję turystyczną - powiedział wicewójt gminy Wojciech Burmistrz.(EKT)

sobota, 06 październik 2007